Treść dostępna dla prenumeratorów Newslettera
To właśnie tutaj trafiła pierwsza na świecie – premierowa maszyna drukująca RMGT zaprojektowana w całości pod potrzeby dokładnie tej drukarni. Pierwsza na świecie, to brzmi dumnie, ale rzeczywiście RMGT wykonało projekt w całości po długich rozmowach z Leszkiem Staleńczykiem, spełniając najdrobniejsze potrzeby technologiczne.
Czy emocje już trochę opadły?
Tak, te związane bezpośrednio ze wspomnianym najnowszym projektem i tym co później się działo i wreszcie instalacją oraz pierwszym rozruchem. Zdecydowanie tak. Aktualnie, przyglądając się naszemu wspólnemu dziełu, pierwsze wrażenia i możliwości produkcyjne zaskoczyły nas niezwykle pozytywnie. Teraz nasze emocje są raczej związane z niezwykle pozytywnym nastawieniem i działaniem, bo widzimy, że jesteśmy silni pod względem technologii i otwarci na zupełnie nowe i w dodatku bardziej wymagające rynki.
Zanim powrócimy do dziś, jak wyglądały minione trzy dekady?
Moje początki były chyba dość typowe. Drukarnia przy białostockim domu kultury, która zajmowała się produkcją plakatów, wizytówek oraz ulotek nie otrzymała wsparcia z Urzędu Miejskiego i zaczęła popadać w ruinę. Z tego powodu została wystawiona do wydzierżawienia i w wyniku konkursu zostałem najemcą. Park maszynowy składał się z maszyny Romayor, gilotyny, Grafopressu i OM-2 oraz zecerni z działającym linotypem. Nie mając żadnego przygotowania poligraficznego rozpocząłem swoją przyśpieszoną edukację. Miałem też bardzo dużo szczęścia, bo w dość krótkim czasie zatrudniłem pierwszych drukarzy i osobę, posiadającą wiedzę i umiejętności z obszaru introligatorni. Kto dzisiaj pamięta czasy, kiedy właściciel drukarni był drukarzem, zecerem, zajmującym się montażami i kalkulacjami. A tak dokładnie wyglądały początki Panoramy.

Jaki był kolejny etap rozwoju drukarni?
Ogromny skok w rozwoju drukarni był zapoczątkowany w 2007 r., kiedy po raz pierwszy złożyłem projekt w konkursie dotacyjnym i otrzymałem możliwość sfinansowania zakupu nowej 4-kolorowej maszyny drukującej w formacie B3. Moim wyborem była wtedy maszyna Ryobi 524, która zrobiła na mnie wrażenie pod względem prostoty obsługi i stabilności drukowania zleceń. Po jej instalacji okazało się dość szybko, że podczas jednej zmiany drukarz potrafił realizować nawet 12 różnych prac. Mówię o roku 2007, kiedy wszystkie zmiany płyt realizowane były w całości ręcznie. Zdecydowanie ten zakup pozwolił nam na zwiększenie możliwości produkcyjnych. Jakość i terminy realizacji zleceń spowodowały, że do drukarni trafiało coraz więcej średnio- i niskonakładowych prac, które w znacznie większych drukarniach były bardzo niechętnie realizowane lub odkładane wręcz na późniejsze terminy.

Dzisiaj muszę przyznać, że wielokrotnie zdarzało się, bym odmówił realizacji dużych nakładów dla jednego klienta. Co zresztą nie było łatwe. W pierwszym odruchu cieszyłem się, że będziemy posiadali na produkcji obłożenie na wszystkie maszyny drukujące, stałe zlecenie i… dokładnie wtedy zdałem sobie również sprawę z tego, że klienci mogą być nie lojalni w stosunku do drukarni. Odejście klienta, który angażowałby ok. 60% naszych mocy produkcyjnych spowodowałoby nie lada kłopoty. Stąd zdecydowałem, że będziemy rozwijali się w oparciu o rynek średnio- i niskonakładowy, dając naszym klientom dobrą jakość, termin i cenę, którą są w stanie zaakceptować. Dość szybko przekonałem się, jak była to dobra decyzja.
W tym czasie Panorama to była przede wszystkim drukarnia akcydensowa. Skąd pomysł, by jednak skierować się w obszar opakowań?
To prawda, jeszcze przed pandemią drukowaliśmy ulotki, katalogi i mniej lub bardziej zaawansowane zlecenia. Do takiej produkcji byliśmy świetnie przygotowani. Muszę przyznać też, że dokładnie przyglądałem się zmianom, jakie zachodziły na rynku….
Źródło: wydanie 11/2022 Świat Poligrafii Professional